sobota, 30 maja 2020

#44 Ratatouille


Wracam do was kochane. Trochę mi to zajęło. Po prostu za każdym razem, gdy tylko chciałam coś napisać w głowie miałam zupełną pustkę.
Tak więc to kolejny z moich powrotów.

Dzisiejszy dzień był całkiem w porządku. Zjadłam niby sporo, ale dużą część tego to były warzywa.
Rano pojechałam z moją siostrą i jej kotką do weterynarza. Miała zdejmowane szwy po sterylizacji. Na szczęście wszystko w porządku, a malutka jest taka szcześliwa, że może chodzić bez tego kaftanika. <3
Reszta dnia zleciała jakoś szybko. Sporo dzisiaj gotowałam. Zebrało nam się dużo warzyw i na początku robiłam szaszłyki, a wieczorem ratatouille. Wyszło naprawdę super. Zdjęcie mam tylko przed włożeniem do piekarnika <3
Potem prezentowało się nieco gorzej haha




Bilans:
- Bagietka czosnkowa, rukola z pomidorkami i octem balsamicznym - 250 kcal
- "Sakiewki" z ciasta francuskiego z suszonymi pomidorami i fetą- 580 kcal
- Szaszłyk - 170 kcal
- Skyr brzoskwiniowy- 125 kcal
- Trochę ratatouille- 100 kcal
Bilans: 1225 kcal

W każdym razie witajcie z powrotem. Idę nadrabiać zaległości <3

sobota, 23 maja 2020

#43 Zapp !!


Wczoraj był zdecydowanie dzień nicnierobienia. Miałam lekcje, poczytałam troszkę i tak zleciał prawie cały dzień. Dopiero wieczorem ruszyłyśmy się z siostrą i posprzątałyśmy całe jej mieszkanie. Na dzisiaj zostało nam tylko odkurzanie.

Dzisiaj trochę lepiej z aktywnością. Kiedy siostra wyszła, zrobiłam 9 dzień wyzwania z Moniką Kołakowską. Okropnie mi kondycja osłabła, myślałem po połowie, że nie dam rady. Ale dobra, wracam do ćwiczeń, bo muszę w końcu skończyć to wyzwanie - dopiero 1/3 za mną.
Poza tym byłyśmy na zakupach w Lidlu. Kupiłyśmy na dzień matki, mamie dużego storczyka. Naprawdę jest śliczny!!
Dałyśmy jej go już dzisiaj ( do 26 nie widziałybyśmy się wszystkie razem we trzy ). Chyba się całkiem ucieszyła. Tym bardziej,  że nie mogła dostać nic słodkiego bo dieta cały czas trwa haha.
Teraz korzysta z innej firmy, poleconej przez koleżankę. Jest tańsza i przy takiej samej kaloryce, jest dużo więcej tego jedzenia. ( mają to po prostu zdecydowanie lepiej rozplanowane). Jedyny minus- brak dowozu w weekendy.

Swoją drogą znalazłam w sklepie zappa !!
To jest taki smak dzieciństwa, że nie mogłam się oprzeć po prostu. Tym bardziej, że ma tylko 85 kcal. Za to daje tyle radości, że stwierdziłam, że jakoś to przeżyję haha

Wróciłam już od siostry do domu. Znowu jutro przychodzi do mnie koleżanka i zostanie do poniedziałku. Niby się cieszę, ale z drugiej strony moja dusza samotnika ostatnio umiera. Z drugiej strony, muszę się powoli przyzwyczajać do ludzi.

Dobra, chyba starczy już na dzisiaj tego pisania. Kiedy indziej będzie czas na filozoficzne myśli.
Do zobaczenia kruszynki 🦋

Bilans:
- Jogurt naturalny z płatkami orkiszowymi, chia, owoce - 375 kcal
- Lód zapp - 85 kcal ( tak, one ciągle istnieją!!)
- Makaron razowy z sosem bolognese- 370 kcal
- Pralinka marcepanowa, pół reese's -150kcal
- Młoda kapusta ~ 150 kcal
- Skyr brzoskwiniowy - 125 kcal
Bilans: 1255 kcal


PS: Na koniec wrzucę wam fragment jedzonka z wczoraj. W końcu jak już je uwieczniłam, to przynajmniej je wstawię haha


Owsianka kakaowa z bananem i kokosem 

Pizza na spodzie z tortilli wieloziarnistej z warzywami <3



czwartek, 21 maja 2020

#42 Cheaty


Hej kochane!
Nie odzywałam się 5 dni, ale czuje się jakby to był jakiś miesiąc. Każda z nas ma jakieś chwilowe odejścia i późniejsze powroty.
Jakiś powód, wymówka? Chyba to, że przez 3 dni byłam z przyjaciółką. W niedzielę byłyśmy u niej, a do wtorku nocowała u mnie. Było naprawdę przyjemnie. Każda miała swoje lekcje, pomagałyśmy sobie w pracach i nadrabiałyśmy Grę o Tron. Oglądamy ją tylko razem, to taka nasza mała tradycja. Trochę wolno nam to idzie, ale niedługo już ją skończymy <3.

Nie miałam żadnej aktywności od mega dawna..  nie wliczam w to jakiegoś krótkiego rozciągania czy spaceru. Moja wyzwanie ciągle stoi na dniu 9. Ah...

Co do jedzenia to mózecie się domyślać. Trzy dni z przyjaciółką, naprawdę sporo gotowałałyśmy.  Ona jest wegetarianką, więc przynajmniej jedzenie nie było tak ciężkie. Nie przekroczyłam 2000, to ma pewno. Nie ma więc chyba aż takiej masakry.

Staram się używać fitatu, jak tylko o nim pamiętam. Nawet nieźle mi idzie.

Cieszę się, bo wczoraj udało mi się zobaczyć z tatą. Nie widzieliśmy się odkąd zamknęli szkoły - więc prawie dwa miesiące.
Spotkaliśmy się na świeżym powietrzu. Trochę pochodziliśmy, a potem byliśmy na naprawdę dobrej pizzy. Miała cieniutki spód, była chrupiąca i nie była tłusta.
Wiem co sobie myślicie - cheat meal, cheat day, cheat week ??!!!
Też tak sądzę. Mimo wszystko, najważniejsze było dla mnie, że mama w końcu wypuściła mnie na spotkanie. I powiem wam, że nie mam aż takich wyrzutów sumienia. Po prostu stało się i idziemy dalej.

Na wagę nie mam zamiaru wchodzić. Od jakiegoś tygodnia znowu wróciły mi problemy z wypróżnianiem. Cały czas nie jest lepiej. Kiepsko się czuję,  a mój brzuch jest tak twardy i wzdęty, że nawet sobie nie wyobrażacie.
Jem kapustę kiszoną, płatki owsiane, śliwki. Pije kawę, zieloną herbatę i zioła. Brałam nawet takie delikatne leki przypisane przez pediatrę. Niestety moje jelita mają to wszystko gdzieś.
Ale w końcu na to zasłużyłam. Chciało mi się jeść więcej, to teraz mam. Czuje się jak jedna wielka, tłusta masa. No dobra nie jest to może wyszukane porównanie..

Zaczęłam powoli zgłębiać temat problemów z wypróżnianiem.  Poczytałam trochę o zespole jelita drażliwego itp. Popatrzyłam na różnych forach jak sobie radzą z takimi problemami. Możliwe, że przekonam mamę do zamówienia czegoś, bo chyba w końcu się przejęła.

Dzisiaj po południu jadę do siostry. Jej kotka miała dzisiaj sterylizację i poprosiła mnie o pomoc przy niej. Zostanę do piątku lub do soboty. Tak więc bilanse będą umierać, ale przynajmniej do Was wróciłam <3.

Trzymajcie się kochane. Idę nadrabiać do Was zaległości. Mam nadzieję, że chociaż Wy macie się lepiej. <3


sobota, 16 maja 2020

#41


Hej kochane <3
Wczorajszy dzień był naprawdę nudny i typowy. Zjadłam ok. 1500. Trochę więcej niż zakładałam, ale musiałyśmy z siostrą wykorzystać szpinak z lodówki. Ostatecznie zrobiłyśmy placuszki ze szpinakiem i naprawdę wyszły dobre. Składniki w miarę typowe: szpinak, jajka, mąka pełnoziarnista, łyżeczka  oleju do ciasta i dużo przypraw. Do jedzenia wzięliśmy sobie po łyżce śmietany. Na pewno je jeszcze kiedyś odtworzę <3 .

Z ciekawych rzeczy: ściągnąłam sobie na telefon fitatu. Apka jest naprawdę intuicyjna i ma bardzo dużą bazę produktów. Póki co naprawdę polecam.  Będę mogła też mieć wszystko w jednym miejscu i liczenie będzie łatwiejsze.

Piszę do Was siedząc u cioci w domu. Musiała poogarniać sprawy związane z pracą i nie miał kto zostać z dziećmi. Przyjechałam do niej razem z siostrą. Posiedzimy z nimi do 13, a potem wracamy do domu.
Bilans wstawię wieczorkiem. Trzymajcie się <3

czwartek, 14 maja 2020

#40 Ciężkie powroty


Trochę się nie odzywałam.
Mam coraz częściej moje ataki paniki i tym podobne, a to zdecydowanie nie pomaga w zebraniu myśli.

Przez te trzy dni, raz było lepiej, a raz gorzej. Najciężej zniosłam środę. Mamie pozostawały jakieś rzeczy z diety, ktore jej nie smakowały. Wiec skonczylam jak śmietnik, w ktory można wszystko wepchnąć. Ochyda. Na pewno nie przekroczyłam 2000, ale co z tego ?
Dało mi to na pewno trochę do myślenia. Ciało jest świątynią, a nie jakimś workiem, do którego wrzucamy wszystko żeby się nie zmarnowało.

Do końca tygodnia siedzę u siostry. Nie chce jej martwić, więc bilansowych cudów raczej nie będzie. Dzisiaj planuje coś w okolicach 1400-1500. Jak wrócę, to koniecznie wracam do wyzwania z Kołakowską. Przez te ostatnie dni z aktywnością było kiepsko i najwyższy czas to zmienić. Będę się starała mieścić w 1300 przy ćwiczeniach.
Chce już tak bardzo dobrnąć do równych 50 kg. Jeszcze jakieś niecałe dwa. Niby tak niewiele, ale wydaje mi się to niemal niemożliwe.
Muszę w końcu się ogarnąć.
Do zobaczenia kochane 🦋

Bilans:
- Owsianka z marchewki i jabłka
- Kostka czekolady
- Miska botwinki
    Plany:
     - Pierogi
     - Banan
~1400 kcal

poniedziałek, 11 maja 2020

#39 Na urodzinach

10 maj

Wczorajsze urodziny kuzynki wypadły całkiem dobrze. Z rana przed wyjazdem udało mi się jeszcze zrobić trening - 8 dzień wyzwania z Kołakowską. Naprawdę ćwiczyłam o 8..

 Zjadłam całkiem sporo, ale dobra, powiedzmy że to był mały cheat day haha.
Starałam się w miarę pilnować i przegrałam tylko z ciastem. Nawet mnie to nie dziwi szczególnie, bo w końcu kocham słodycze. W sumie oprócz tego to zjadłam łyżkę sałatki, troszkę grillowanych warzyw i trochę pieczywa.

Psychicznie na początku było raczej kiepsko. Te parę osób było już dla mnie tłumem. Miałam znowu swoje ataki paniki i nawet nie wiem ile razy szłam do łazienki, żeby nie wybuchnąć płaczem przy wszystkich. Przez tą izolację naprawdę mi się pogorszyło.
Potem na szczęście pobiegałam z dzieciakami. Oswoiłam się z otoczeniem i czułam się trochę lepiej.

Oczywiście wieczorem spadł mi nastrój. Zaczęłam sobie wypominać moja ukochaną chałkę z grilla,  kawałek ciasta i pół kawałka bezy. Ostatecznie wzięłam xennę na noc.


11 maj

Wyjątkowo dobrze zniosłam to przeczyszczenie. Brzuch mnie nawet aż tak nie bolał, w sumie tylko przez chwilę.
Pamiętam jak wzięłam za pierwszym razem, to wtedy naprawdę był koszmar.
Mimo wszystko zrobiłam sobie dzień bez ćwiczeń. Nie chciałam sobie nic tam dodatkowo ruszać. Bilans wyszedł całkiem udany <3

Bilans:
- Serek twarogowy z diety mamy ~ 200 kcal
- Ogórek małosolny- 10 kcal
- Owsianka kawowa z jabłkiem- 255 kcal
- Domowy sok marchew- burak-jabłko- 90 kcal
- Papryka faszerowana- 505 kcal
- Ciacho owsiane, brzoskwinka -130 kcal
Bilans: 1180 kcal

Tu macie moją owsiankę. Pierwszy raz robiłam z kawą i wyszła mega dobra. Jak zawsze u mnie z cynamonem <3



A tu mój wieczorny deserek <3









sobota, 9 maja 2020

#38 Powrót do ćwiczeń


Dzisiaj raczej krótki post. Zaczęłam się ostatnio wcześniej kłaść i póki co nawet mi to wychodzi <3

Zacznę może od plusów.
 + Wzięłam się znowu za ćwiczenia. Ostatnio naprawdę nie robiłam prawie nic. Zawzięłam się i trochę tego wyszło.  Zrobiłam 6 dzień wyzwania z Moniką Kołakowską, 25 minut na rowerku stacjonarnym i 500 pajacyków. Jak dobrze poszło, to to może nawet ponad -600 ...
+ Zrobiłam w końcu paznokcie.
+ Przyszła do nas do domu znajoma fryzjerka. Mamie zrobiła farbę, a mi trochę końcówki podcięła. Jak zawsze uważam, że za krótko, ale było trzeba. Moje włosy są tak suche i tak się rozdwajają, że to jest hit.

Co do jedzenia to raczej było trochę dużo. Od kiedy mama ma dietę pudełkową, nie jadłam prawie żadnego mięsa. Organizm w końcu się odezwał, że ciecierzyca mu nie wystarcza. Skończyło się na tym, że zjadłam wczoraj nawet sam twaróg...
W każdym razie w miarę o to zadbałam. Dzisiaj zjadłam sernik z twarogu, skyr i faszerowaną paprykę z indykiem. Bilans przez to wyszedł i tak całkiem ok. Organizm chciał białka- to go dostał.<3

Jutro jadę z rodzinką na urodziny mojej małej kuzynki. Mam nadzieję, że nie nawalę. Plan to: owsianka z jabłkiem, a potem trening. Później zobaczymy.
Odezwę się. Buziaki 🦋

Bilans:
- Skyr jagodowy z płatkami owsianymi i chia, mała brzoskwinka- 270 kcal
- Sernik - 190 kcal
- Ciacho- 95 kcal
- Obiad z diety mamy: warzywa gotowane, pulpety w sosie, troszkę ryżu - 320 kcal
- Faszerowana papryka - 505 kcal
Bilans: 1280 kcal

PS: Mamą wychodziła dziś do przyjaciółki i dlatego zostawiła mi swój obiad. Na szczęście był malutki i głównie tam były warzywa.



Wiem, że ten sernik wygląda kiepsko, ale był cudowny. Na zdjęciu tylko połowa, z tego ile go zjadłam. Ale wiecie, wszystko dla białka haha <3



czwartek, 7 maja 2020

#37 Ciacha o 20


Hej kochane. Dzisiaj już jest lepiej.

Wczoraj po lekcjach byłam na parę godzin u przyjaciółki. Przywiozłam jej pieczone przez mamę bajgle. Bilansowo wyszło aż za dobrze. Mama myślała że jadłam tam, koleżanka myślała że jadłam w domu i tak jakoś wyszło. Ostatni posiłek byl więc o 16.
 Z drugiej strony powiedziałam sobie, że będę jeść min 1200 kcal. Nie chce zatrzymać u siebie procesów wzrostu, hormonów i innych takich..  Ale dobra, trudno.

Dzisiaj za to najstrojowo jest naprawdę w porządku. Płakałam tylko raz, co jak na mnie jest dobrym wynikiem. Oj tak, kocham się nad sobą użalać..

Po lekcjach byłam z mamą na zakupach. Ona jeszcze ma swoją dietę pudełkową, więc zakupy były tylko dla mnie. Złapałam jakąś pozytywną energię. Nakupowałam sobie dużo owoców, warzyw i nabiału. Mam ostatnio fazę na gotowanie.
Jutro będę robić paprykę faszerowaną. Muszę wykorzystać mięso mielone z indyka z lodówki. Wymieszam je z kuskusem, pomidorami i wyjdzie fajny obiadek.

Miałam też dziwną sytuację z mamą. Znowu powróciła do tematu że schudłam i jem za mało. Tylko, że tym razem stwierdziła, że wyglądam niezdrowo, jak patyk i że mam bladą, wychudzoną twarz. Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam. Tym bardziej, że dzisiaj na wadze ... 51,2 kg !! Jeszcze troszkę i będzie cudownie. Ze szczęścia się tam prawie posikałam.

Z aktywności zaliczyłam spacer do sklepu i do weterynarza z kotem. Wykorzystał okazję i kiedy stawiałyśmy go na wadze, uciekł. Więc moja dodatkowa aktywność na dzisiaj to 20 minut latania po krzakach na osiedlu. Na szczęście dałam radę go złapać i jest już obrażony na mnie w domu haha.

Wieczorem miałam dobry humor, a u mnie kończy się to zazwyczaj gotowaniem. Więc takim oto sposobem stworzyłam ciasteczka i w końcu ten sernik z twarogu i galaretki. Ciacha były tylko z ciemnej mąki, jajek, trochę masła orzechowego i miodu. Przepis że stronki macie tutaj:<3 Ciacha<3 .
Dałam 2 łyżki miodu i łyżeczkę ksylitolu. Zapewne właśnie przez to wyszły dosyć suche i czuć głównie mąkę żytnią. Następnym razem dodam troszkę więcej masła orzechowego i miodu. Może jeszcze jakiegoś banana żeby nie były takie suche?  Umoczyłam sobie jedno w syropie klonowym i wtedy były już mega dobre. Kalorie na jedno to 95, 105 z odrobiną syropu.
Na pewno plus jest taki, że robi się je mega szybko. Nie mają też zupełnie masła. Jak ktoś lubi ciemną mąkę, to raczej mu się spodobają. W innym przypadku proponuje więcej miodu i może jeszcze jakieś inne dodatki ( orzechy, żurawina itp.).


Co do sernika, to dam znać jutro. Nie mogę się to doczekać. Coś czuję że to będzie dobre.

 Oczywiście tak jak zawsze - wczoraj jadłam mniej + rano było śniadanie na słono. Tak więc mój bilans to dzisiaj głównie słodkie. Zawsze tak mam haha. Naprawdę się starałam, ale jakoś tego nie widać.


Bilans - środa:
- Owsianka z bananem i cynamonem- 285 kcal
- Garść winogron - 45 kcal
- Migdały w czekoladzie, mleko do kawy
- Pieróg z mięsem
- Połowa domowego bajgla
Bilans~ 700 kcal


Bilans- czwartek:
- Domowy bajgiel z humusem, serem, pomidorki - 390 kcal

                      Tu macie śniadanko <3


- 2 kostki czekolady, troszkę jogurtu z kakao i płatkami owsianymi
- Obiad z diety mamy: gulasz, ryż, gotowane warzywa ~ 350 kcal
- Ciacho- 105 kcal
- Połowa bajgla z humusem, warzywka- 360 kcal, połowa batonika - 105 kcal
Bilans: ~ 1455kcal

Do jutra kochane !!🦋

wtorek, 5 maja 2020

#36 Klatka



Nie mam dzisiaj siły na pisanie do Was. Nie chce jednak znikać na parę dni.
Bilans ok. 1700. Zostawię to bez komentarza.


"Zamykam się w klatce z resztek mych snów
Zlepia ona me koszmary, lęki
Z każdym dniem jest coraz mniejsza
Zamyka mnie w swej nieskończoności

Klatka nie ma początku czy końca
Jest tylko tu i teraz
Pojawia się i nie chce odejść
Pozbawia resztek godności

Rzuca cię o ziemię, by wywołać twój ryk
Pali cię żywcem , by wywołać krzyk
I drwi kiedy rozpaczliwie próbujesz się z niej  wydostać

To ona decyduje kiedy ją opuścisz
Nie ma z niej żadnego wyjścia
Trzeba się jej poddać, upaść
I liczyć na jej laskę

Klatka jest w tobie
Klatka jest wszędzie
Klatka jest zawsze
Przyzwyczaj się do niej"

Zostawiam moje smęty, jako symbol walki o lepsze jutro.
Oby wasz dzisiejszy dzień był lepszy od mojego. 🦋


poniedziałek, 4 maja 2020

#35 Podsumowanie weekendu - nowy start



Wracam do Was z mojego wyjazdu na Mazury. Było naprawdę super. Złapałam trochę spokoju ducha i takiej melancholii.
Zamykam oczy i dalej jestem na łódce, na wietrze wiejącym we włosy i wsłuchuje się w fale. Zawsze mnie to uspokajało i tak było i tym razem. Oczyściłam trochę umysł, zmieniłam otoczenie. Co do diety, też nie było najgorzej. Z tego co mogę powiedzieć na oko jadłam:

- 01.05.~1100 kcal
- 02.05.~1300 kcal
- 03.05.~1550 kcal

Zdarzyły mi się moje ataki paniki. Póki nie zrobię ze sobą czegoś konkretnego, będą ze mną. Mimo to, na pewno ta chwilowa zmiana otoczenia sporo mi dała. Musiałam tylko nadrobić czytanie waszych postów haha. Trochę tego było. Wracałam do Was, jak do grona przyjaciół. Kocham czytać co tam u was - bez znaczenia czy o sukcesach czy o porażkach.

Dzisiejszy dzień (04.05.) nie był zbyt udany. Od początku maja, nie jadłam zupełnie słodkiego i to się na mnie odbiło. Nie mówię tutaj o kaloryczności, ale po prostu o posiłkach. Jedynym normalnym był mój obiad - ciecierzyca z warzywami. Reszta była napadem na słodkie- owsianka kakaowa, dwie mrożone kawy bananowe, masło orzechowe i twarożek na słodko... I jeszcze dwie kostki czekolady. Jedynym plusem jest to, że szybko takiego dnia nie będzie. Kaloryczność na oko ~ 1350 kcal.

Z aktywności zrobiłam dzisiaj całkiem sporo - 200 pajacyków, 5 dzień wyzwania z Moniką Kołakowską I jezcze jeden trening z nią. Czułam trochę kolana, dlatego wybrałam taki. Naprawdę był super i nieźle się spociłam.




Wieczorem oczywiście pożałowalam tego wszystkiego. Pojechałam do siostry ( będę u niej może nawet do czwartku) i zrobiłam nam kawę mrożoną - drugą w moim przypadku. Było mi potem tak niedobrze..  skończyłam siedząc godzinę na balkonie z czarną herbatą.

Czytając wasze blogi stwierdziłam, że muszę też zacząć jakiś nowy majowy start. Muszę zacząć bardziej planować i pilnować posiłków. Pomyślę nad jakąś formą tego, jak będę w domu. Przyda mi się konkretnie rozpisać treningi i chyba minimalnie zwiększyć kalorie. Wcześniej było to zazwyczaj 1000-1100. Jak się jednak zastanowić, to na pewno było by zdrowiej w moim wieku jeść więcej. Muszę to na spokojnie rozmyśleć.
Postawię oprócz tego na moje samopoczucie. Muszę zacząć czuć się lepiej ze samą sobą. Czuć się w jakiś sposób potrzebna i użyteczna. Postarać się o jakąś pomoc dla siebie - to jak się czuje nie jest normalne. Moja nieobecność, smutek, ataki - nic z tego nie jest.

Po ćwiczeniach coś się dzisiaj we mnie odblokowało. Musiałam pilnować się w czasie wyjazdu i to pewnie dlatego. Chyba nigdy jeszcze aż tak nie ryczałam. Nazwałabym to wręcz wyciem. Przez 15 minut nie mogłam się zupełnie uspokoić. Na szczęście byłam sama w domu i zaczęłam gadać z moim kotem. Tak dokładnie.. po prostu wyłam, przepraszam go za wszystko. Naprawdę biedny jest ten mój kot ze mną...
Ale dobra, już jest dobrze. Chociaż szczerze- jeszcze nigdy nie straciłam nad sobą aż tak kontroli. Nie było mi aż tak smutno.  Nie widziałam, że potrafię aż tak.. może to i dobrze?
W każdym razie - wkraczamy w maj i muszę wprowadzić jakieś plany.

Dziękuję wam wszystkim za wsparcie. Jesteśmy ze mną w lepszych i gorszych dniach. Czytacie moje wyżalania się i rozmyślania. Dziękuję wam za to <3.
Trzymajcie się. 🦋

P.S. Przepraszam was za długość...
Przypominam tylko, że w zakładce przepisy macie turbo długi przepis na pizzę z kaszy jaglanej. Piszcie jakbyście chcieli jakąś skróconą wersję.