Dni mijają mi bardzo szybko. Za mną już tydzień siedzenia w domu. Wpadłam już w rutynę- wstanie o 7:50, lekcje i czekanie do pójścia spać. Wszystko jest szare i jednakowe. W wolnych chwilach zadręczam się myślami o jedzeniu.
Z dobrych wiadomości, od dwóch dni wróciłam do ćwiczeń z Kołakowską. Powoli wkręcam się na nowo. Także dzisiaj - 400 kcal <3.
W końcu też zaistniały zmiany na wadze. Zeszłam wreszcie z 51, na wadze 50,2. Nareszcie <3
Staram się jeść ponad tysiąc, wciąż nie zawsze mi to wychodzi. Lekarz telefonicznie polecił znowu zmniejszyć dawkę leków i jest o wiele lepiej.
Gubię się w tym czego chcę. Jeść, czy nie, ile jeść, co jeść i tak dalej. Chcę być zdrowa, mieć zdrowe jelita, miesiączkę, ale jest jak jest.
I tylko ja mogę to zmienić. Pytanie tylko, czy naprawdę tego chcę.
Bilans -22.10 - 930 kcal
- Owsianka cynamonowa z bananem - 215 kcal
- Szarlotka domowa ~ 200 kcal
- Pieczone udka kurczaka z kapustą kiszoną - 375 kcal
- Krem z pomidorów, kostka czekolady - 140 kcal
Aktywność: trening z Kołakowską, dzień 17 (spalone jakieś 200-250 kcal)
Bilans- 23.10. - 1010 kcal
- Owsianka kakaowa z bananem - 230 kcal
- Szarlotka domowa, kawałek omleta mamy ~ 300 kcal
- Makaron z sosem z kalafiora (coś w stylu wegańskiej carbonary) - 260 kcal
- Deser ze skyra jagodowego - 220 kcal
Aktywność: trening z Kołakowską, dzień 19 turbo spalanie (spalone 400-450 kcal)
Bardzo fajny i zdrowy bilans, mimo tej szarlotki, uważam, że trzeba zachować w życiu jakąś równowagę. Też kiedyś próbowałam sosu z kalafiora i wyszedł taki średni, ale myślę, że coś zepsułam. Polecam do tego usmażyć wegańskie skwarki z tofu wędzonego - one akurat są przepyszne :)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się kochana ;*
OdpowiedzUsuń