niedziela, 19 lipca 2020

#59 Lot


18.07.
Lot minął mi na szczęście szybko, ale zdecydowanie nie był przyjemny. Chyba moje uszy nigdy do nich nie przywykną...
Podziwiałam dzisiaj cudowne morze północne.  Przez odpływ tworzy się tam ogromny brzeg z małymi jeziorkami. Wszędzie było pełno muszelek, które w przeciwieństwie do Bałtyku, nie były jakimiś pokruszonymi resztkami. Piasek ułożony przez wiatr, a przed nim śliczne wydmy. Dopiero teraz rozumiem moją przyjaciółkę, która nienawidzi polskiego morza. Mając takie porównanie, zupełnie mnie to nie dziwi.
Dietowo też nie było najgorzej. Nic nie liczyłam, ale myślę, że jest wszystko w granicach normy. Zjadłam co prawda trzy duże kawałki czekolady, ale była to ulubiona czekolada przyjaciółki z Belgii, więc nie powinno być to dziwne. Mam nadzieję, że pamiętacie moją ogromną miłość do słodkiego  <3. Tak wiem, kiepska wymówka, ale zawsze jakaś.
Dziadkowie koleżanki okazali się milsi, niż się spodziewałam. Nie cisną mnie bardzo o ten francuski. Dają mi chyba chwilę, abym się zaklimatyzowała i otworzyła. Mimo to, przez moją blokadę językową każde słowo, które muszę wypowiedzieć, równa się jedną wielką katastrofą mojego komfortu osobistego i upadkiem jakiegokolwiek poczucia własnej wartości.

1 komentarz:

  1. Dobrze jest czasem wystawić się na taką próbę. Masz szanse sporo się nauczyć będąc z nimi. Skoro już tam jesteś to walcz

    OdpowiedzUsuń