środa, 15 lipca 2020

#57 Przygotowania do wyjazdu


Ostatnie dni spędziłam na pakowaniu się i tym podobnych rzeczach. Nie będzie mnie w Polsce prawdopodobnie do końca wakacji, a bede miala ze sobą tylko kabinówkę i bagaż podręczny. Więc było to nie lada wyzwaniem.
Próbowałam sobie też przypomnieć trochę francuskiego. Uczyłam się niby przez 6 lat, ale dużo rzeczy nie pamiętam. Mam tylko nadzieję, że dam sobie radę, bo mam ogromną barierę językową. Przynajmniej nie będę tam sama tylko z przyjaciółką, która po francusku mówi biegle.

Wczoraj widziałam się z przyjacielem. Pogadaliśmy, sporo pochodziliśmy i było bardzo miło.
Napisały też do mnie dwie koleżanki, które chciały się ze mną zobaczyć. Strasznie mnie to zaskoczyło, ale to w sumie bardzo miłe. Niestety musiałam obu odmówić, aż mi było głupio. Nic nie poradzę na to, że mam już plany. A przynajmniej próbuję to sobie wmówić. Jak zwykle przejmuję się innymi i jak zwykle za bardzo.

Dietowo jest słabo. Żyje na podejściu: jak na wyjeździe będę dużo jeść, to równie dobrze mogę zacząć teraz. Nie są to jakieś skrajności, ale i tak jest tego dużo.
Zajadam stres, nudę, lęk i wszystko co sobie wymyślę.
Włączył mi się tryb jedzenia "byle czego byle zjeść ". Ograniczałam długo niektóre produkty i teraz po prostu rzucam się na nie. I tym sposobem mam ochotę na czekoladę, ciastka, tosty i ogórki małosolne jednocześnie..

Psychicznie jest bardzo słabo. Sytuacja rodzinna mnie wykańcza. Wokół mnie dzieje się po prostu za dużo.
Dodatkowo dochodzą wyrzuty sumienia po "normalnym" jedzeniu. Jednak po wakacjach będzie więcej niż + 1,5 kg..

Będę stawiać na aktywność fizyczną i chyba liczyć na cud. Nie mówię, że będę się specjalnie rzucać na jedzenie. Jadę po prostu do dziadków mojej przyjaciółki. Więc będę u kochającej gotować babci, mówiącej tylko po francusku. Rozumiecie już teraz mam nadzieję <3.

Jutro mnie czeka lot samolotem, czyli kolejna przerażająca sprawa. Trzymajcie kciuki, żebym przeżyła.

Odezwę się jakoś. Buziaki i przynajmniej wy trzymajcie się chudo <3
Ja ruszam pełną parą jak wrócę haha



7 komentarzy:

  1. Lecialaś kiedyś? To nic strasznego nie martw się :) Sam lot nie jest traumatyczny, chyba że masz na myśli procedury na lotnisku :D Przykro mi że nie radzisz sobie z dietą ale nie poddawaj się - w końcu dopóki walczysz jesteś zwycięzcą :) Najważniejsze co chcę Ci powiedzieć to baw się dobrze i nie zamartwiaj się tak kwestią jedzenia,masz przed sobą super przygodę - nie pozwól by jedzenie psuło Ci nastrój! Trzymaj się! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie licząc lotów kiedy miałam jakieś 4 lata, to leciałam 2 razy.
      Głównie boję się o moje uszy. Jako dziecko często miałam zapalenia ucha i tym podobne. W czasie lotu nie wytrzymują one zmian ciśnienia i straszliwie bolą. Do tego dochodzi pulsowanie całej głowy i po prostu strach. Więc podsumowując przez cały lot czuję się jakbym miała zejść z tego świata..
      Dzięki kochana za wsparcie. Postaram się docenić wyjazd A nie tylko myśleć o jedzeniu.
      Trzymaj się cieplutko <3

      Usuń
  2. Latanie samolotem jest mega, a przynajmniej tak wspominam swój pierwszy lot. Chętnie bym to powtórzyła. Co do tycia... W tamtym roku byłam nad morzem, hamulce popuściłam totalnie, jadłam bułeczki z nutellą, lody, gofry, fast foody. I wiesz co? Po powrocie okazało się, że kompletnie nic przytyłam, bo adekwatnie do tego dużo też się ruszałam nawet tego niezauważając

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że też mi się tak uda. Chociaż na pewno będę unikać jakiś wielkich skupisk turystów przy zwiedzaniu.
      Trochę kontroli, trochę ruchu i może nie będzie najgorzej.
      Naprawdę możesz tym samolotem lecieć za mnie haha. Chyba nigdy mi się nie spodobają.
      Trzymaj się <3

      Usuń
  3. Też często słyszę to tłumaczenie haha. Ale jak się w sumie zastanowić to prawda. Jedyny minus jest taki, że jak już spadasz to szans na przeżycie raczej brak..

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś dzielna. Na pewno sobie poradzisz. A co do jedzenia pamiętaj że 5 min w ustach a 5 lat w biodrach.

    OdpowiedzUsuń