niedziela, 26 lipca 2020

#60 Belgia



26.07.
Witajcie kochane. Za nami już niemal połowa wakacji.
Piszę tylko, aby powiedzieć że wciąż z wami jestem. Nie mam po co wstawiać codziennych postów. Nie mam kontroli nas tym co jem i co będę jeść. Musiałabym też szacować to bez wagi czy chociaż jakiegoś odmierzania.

Na razie jestem w Belgii. Moja blokada językową wcale nie zmalała od pierwszego dnia. Nie wiadomo też czy zostanę tutaj przez całe wakacje. Póki co granica hiszpańska jest zamknięta.
Czuję się tu strasznie źle. Wiem, że zupełnie nie doceniam tego co mam. Przyjaciółka zabrała mnie do swojej rodziny, poznaję nowy kraj i nową dla mnie kulturę.
Mimo wszystko wolałabym być w domu. Czuje się otoczona, cały czas się boję. Najchętniej jak tylko jestem z ludźmi, usiadłabym w kącie, krzycząc i płacząc jednocześnie.  Miewam wciąż moje ataki histerii/paniki czy jakby to tam nazwać. Naprawde chcę już być w domu, chociaż tam dużo się nie zmieni. Z siostrą, z którą wcale nie jest lepiej i z mamą którą trzeba wspierać z tym wszystkim.

Także wciąż tu jestem. Może nie w 100 %, ale na tyle na ile mogę.

niedziela, 19 lipca 2020

#59 Lot


18.07.
Lot minął mi na szczęście szybko, ale zdecydowanie nie był przyjemny. Chyba moje uszy nigdy do nich nie przywykną...
Podziwiałam dzisiaj cudowne morze północne.  Przez odpływ tworzy się tam ogromny brzeg z małymi jeziorkami. Wszędzie było pełno muszelek, które w przeciwieństwie do Bałtyku, nie były jakimiś pokruszonymi resztkami. Piasek ułożony przez wiatr, a przed nim śliczne wydmy. Dopiero teraz rozumiem moją przyjaciółkę, która nienawidzi polskiego morza. Mając takie porównanie, zupełnie mnie to nie dziwi.
Dietowo też nie było najgorzej. Nic nie liczyłam, ale myślę, że jest wszystko w granicach normy. Zjadłam co prawda trzy duże kawałki czekolady, ale była to ulubiona czekolada przyjaciółki z Belgii, więc nie powinno być to dziwne. Mam nadzieję, że pamiętacie moją ogromną miłość do słodkiego  <3. Tak wiem, kiepska wymówka, ale zawsze jakaś.
Dziadkowie koleżanki okazali się milsi, niż się spodziewałam. Nie cisną mnie bardzo o ten francuski. Dają mi chyba chwilę, abym się zaklimatyzowała i otworzyła. Mimo to, przez moją blokadę językową każde słowo, które muszę wypowiedzieć, równa się jedną wielką katastrofą mojego komfortu osobistego i upadkiem jakiegokolwiek poczucia własnej wartości.

piątek, 17 lipca 2020

#58 Mała zmiana planów


Zaskoczę was, ale jeszcze jestem w Polsce. Mój lot został odwołany i musiałyśmy na szybko szukać jakiegokolwiek innego. Ostatecznie wylatuję jutro z samego rana.
Tak więc jeszcze żyję <3

Miałam więc jeszcze dwa dodatkowe dni. Wczoraj udało mi się zrobić 40 minutową tabatę z wyzwania Kołakowskiej, którego cały czas nie dokończyłam. Widziałam się też z przyjaciółką i troszkę poszalałam z jedzeniem. Na szczęście był trening i do niego jeszcze dwie godziny chodzenia, więc powiedzmy, że - 600 kcal.

Dzisiaj bilans jest ładniejszy. Tylko, ze wszystkie posiłki były na słodko...
W końcu się wyspałam. Spałam do 10, a u mnie jest to niezły wyczyn. Oglądałam serial, dopakowałam walizkę i tak zleciał cały dzień.

Przed wczorajszym pójściem spać zrobiłam sobie overnight oatsy. Próbowałyście kiedyś?
Ok 300 kcal, a są naprawdę pożywne. W smaku niemal dorównują moim ukochanym owsiankom.
Jeśli interesują Was dokładne proporcje: jeden skyr naturalny, ok. 40 ml mleka sojowego waniliowego ( może być jakiekolwiek, ale wtedy polecam dodać ekstrakt z wanilii), pół posiekanego jabłka, 30 g płatków, u mnie pomieszane owsiane z orkiszowymi i łyżeczka przyprawy do szarlotki. To ona robi tu całą robotę i to dzięki niej wszystko smakuje jak szarlotka <3.
Wstawiamy to na noc do lodówki. Kiedy my sobie śpimy, nasze śniadanko się robi.
Wyszły cudowne <3

Bilans -16.07.
- Ciepła woda z cytryną, kurkumą i imbirem -25 kcal
-Owsianka bananowo-jabłkowa z cynamonem- 330 kcal


- Zupa tajska z kurczakiem - 560 kcal



- Jedzenie na mieście- 1000 kcal
- Czekolada - 40 kcal
Bilans: 1955 kcal

Bilans- 17.07.
- Jogurt, dwa daktyle, arbuz - 300 kcal
- Overnight oats szarlotkowe - 320 kcal
- Pieczony banan z czekoladą, ciastko - 310 kcal
- Ciasto z rabarbarem, ciastko- 380 kcal
Bilans: 1310 kcal


środa, 15 lipca 2020

#57 Przygotowania do wyjazdu


Ostatnie dni spędziłam na pakowaniu się i tym podobnych rzeczach. Nie będzie mnie w Polsce prawdopodobnie do końca wakacji, a bede miala ze sobą tylko kabinówkę i bagaż podręczny. Więc było to nie lada wyzwaniem.
Próbowałam sobie też przypomnieć trochę francuskiego. Uczyłam się niby przez 6 lat, ale dużo rzeczy nie pamiętam. Mam tylko nadzieję, że dam sobie radę, bo mam ogromną barierę językową. Przynajmniej nie będę tam sama tylko z przyjaciółką, która po francusku mówi biegle.

Wczoraj widziałam się z przyjacielem. Pogadaliśmy, sporo pochodziliśmy i było bardzo miło.
Napisały też do mnie dwie koleżanki, które chciały się ze mną zobaczyć. Strasznie mnie to zaskoczyło, ale to w sumie bardzo miłe. Niestety musiałam obu odmówić, aż mi było głupio. Nic nie poradzę na to, że mam już plany. A przynajmniej próbuję to sobie wmówić. Jak zwykle przejmuję się innymi i jak zwykle za bardzo.

Dietowo jest słabo. Żyje na podejściu: jak na wyjeździe będę dużo jeść, to równie dobrze mogę zacząć teraz. Nie są to jakieś skrajności, ale i tak jest tego dużo.
Zajadam stres, nudę, lęk i wszystko co sobie wymyślę.
Włączył mi się tryb jedzenia "byle czego byle zjeść ". Ograniczałam długo niektóre produkty i teraz po prostu rzucam się na nie. I tym sposobem mam ochotę na czekoladę, ciastka, tosty i ogórki małosolne jednocześnie..

Psychicznie jest bardzo słabo. Sytuacja rodzinna mnie wykańcza. Wokół mnie dzieje się po prostu za dużo.
Dodatkowo dochodzą wyrzuty sumienia po "normalnym" jedzeniu. Jednak po wakacjach będzie więcej niż + 1,5 kg..

Będę stawiać na aktywność fizyczną i chyba liczyć na cud. Nie mówię, że będę się specjalnie rzucać na jedzenie. Jadę po prostu do dziadków mojej przyjaciółki. Więc będę u kochającej gotować babci, mówiącej tylko po francusku. Rozumiecie już teraz mam nadzieję <3.

Jutro mnie czeka lot samolotem, czyli kolejna przerażająca sprawa. Trzymajcie kciuki, żebym przeżyła.

Odezwę się jakoś. Buziaki i przynajmniej wy trzymajcie się chudo <3
Ja ruszam pełną parą jak wrócę haha



niedziela, 12 lipca 2020

#56 Masakryczne plany na wakacje


Moja siostra dalej pozostaje w szpitalu. Po wyjściu będzie miała zapewnioną dzienną terapię, na którą póki co niezbyt chce się zgodzić.  Probujemy z mama z nią rozmawiać, ale brak odwiedzin jest dużą przeszkodą.

Z dietą wrócę dopiero od września. Wróciłam z Mazur, gdzie była z tym masakra. W czwartek lecę za granicę z przyjaciółką do jej dziadków. Tam też jedzenie mało nie będzie raczej możliwe. Przed wakacjami ważyłam ok 53,5 kg. Zakładam, że po nich wrócę do 55. Moje wzloty i upadki z pięciu miesięcy nie będą miały znaczenia. Już czuje się jak wielki klops. Nie staję na wadze, bo moje problemy z jelitami osiągnęły apogeum. W życiu nie było aż tak źle.

Nie wiem czy do końca wakacji będę coś pisać. Nie wiem czy będę miała tak warunki do tego. Tym bardziej, że raczej nie będą was interesować moje obżarstwa na wakacjach.

Trzymam za Was wszystkie kciuki. Abyście nie skończyły jak ja. We wrześniu zacznę wszystko od początku. W końcu nikt nie mówił, że będzie łatwo.


czwartek, 2 lipca 2020

#55 Będzie lepiej


Psychiatra mojej siostry postanowiła umieścić ja w ośrodku zamkniętym. Cieszę się, bo wiem, że jest jej to potrzebne. Jedynym minusem jest to, że nie można jej odwiedzać. Tylko raz w tygodniu podrzucić jej rzeczy. Pozostają nam tylko telefony,  dzięki Bogu, że je mamy.

Ten post będzie zdecydowanie krótki. Jestem jeszcze na Mazurach półtora tygodnia. Dopiero teraz, kiedy wiem,  że nic się jej nie stanie, mogę próbować odpocząć.

Z dietą jest różnie. Na pewno nie dobijam do 2000, ale i tak jest tego sporo. Trochę się tu uwzięli na moje jedzenie.

Jeszcze jakoś się do was odezwę. Bardzo dziękuję wam za wsparcie. Super czytało się wasze słowa. Trzymajcie się kochane <3