Do Polski wracam już jutro. Miało to nastąpić 29, ale boimy się, że nie udałoby nam się wrócić. Są plany zamknięcia naszej granicy, nawet dla przyjeżdżających polskich obywateli. Nie mogłyśmy ryzykować i dlatego będę wcześniej w domu.
Ludzie tak rzucili się na bilety, że jedyne które były dostępne, kosztowały średnio ponad 250 euro za osobę.. Ostatecznie więc lecę do Czech i dostaje się do Polski pociągiem przez granicę. Będzie zabawnie..
Szkoda mi tych paru dni wyjazdu. Tym bardziej, że miałyśmy już plany i dokładnie wiem co straciłam. Niestety nie da się nic zrobić. Albo to, albo możliwe utknięcie w Hiszpanii na czas nieokreślony.
Wracam do pisania postów. Na wyjeździe nie widziałam sensu pisania, ale ten czas już dobiegł końca. Byłam z wami na waszych blogach, ale jakoś brakło mi sił do komentowania. Wiem, że komentarze sa bardzo ważne, ale po prostu nie potrafiłam.
Jakieś plany na najbliższy czas?
1. Ograniczenie jedzenia na wieczór. To, że je się tak w Hiszpanii, nie znaczy że w domu też ma tak być!!
2. Pilnowanie się. Przez jakiś czas będzie mieszkała u nas moja siostra. Ma się mną nie martwić i w końcu pójść na terapię. Ma ją mieć na oddziale dziennym przez przynajmniej 3 miesiące. Cieszę się, ale jest możliwe, że będzie musiała przerwać na rok studia. Już i tak zaczęła je późno.. Ale najważniejsze jest jej zdrowie.
3. Stworzyć konkretny plan treningowy. Myślę nad ćwiczeniami z Moniką Kołakowską. Trwają max 40 minut i naprawdę się przy nich męczę. Zamierzam skończyć ćwiczenia z 30 dniowego wyzwania i zacząć wyzwanie 90 dniowe. Nie mówię, że wrócę do nich od razu. Dam sobie czas do września. Na wyjeździe troszkę ćwiczyłam, ale i tak wydajność na pewno mi spadła. Pomyślę jeszcze nad rowerkiem stacjonarnym. Rzeźbi w końcu uda, na których najbardziej mi zależy.
4. Nauczyć się efektywnej nauki i planować sobie czas. Na ten rok szkolny muszę sobie kupić kalendarzo-notatnik. Planuję mieć tam rzeczy szkolne, dietowe i motywacyjne. Może ostatecznie to będą dwa notatniki? Jeszcze nie wiem..
5. Spędzać aktywnie czas wolny. Zamierzam wykorzystać resztę wakacji na spotkanie się z przyjaciółmi i ogarnięcie spraw szkolnych. Nie chce marnować czasu na gnicie przed telewizorem czy telefonem. Lepiej jest przynajmniej poczytać lub przynajmniej oglądać telewizję na rowerku.
6. Zająć się moim układem pokarmowym, z którym nie wiadomo co się dzieje. Mam problemy z wypróżnianiem, które potrafią się nagle przemienić w biegunki. Często boli mnie brzuch, mam skręty jelit. Czuję się jak bańka. Nikt nie wie o co może chodzić. Jem zdrowo i dosyć zróżnicowanie. Nic nie ma prawa sprawiać mi aż takich problemów. W końcu mama się tym przejęła i zamierza coś z tym zrobić, o ile koronka nam pozwoli na jakieś wizyty. Nie mamy żadnego punktu oparcia. Nietoletancje pokarmowe? Gluten? Zespoł jelita drażliwego ? Pasożyt? Może być, ale niech mi przynajmniej coś wykryją...
7. Zadbać o swoją słabą psychikę. Zgłosić się do psychologa szkolnego, który czeka na mnie od połowy lutego. Może w końcu ktoś się przejmie też moim stanem psychicznych? Odkryje, że co najmniej od dwóch lat ( moim zdaniem) cierpię na depresję? Kto wie, może w końcu wyjdzie na jaw, że nie jestem przeciwieństwem siostry i nie jestem idealna?
Trochę boję się co zastanę w domu na wadze i w wymiarach. W lipcu było źle, w sierpniu trochę lepiej i nie wiem co z tego wyniknie. Panikuję... Zjadłam wczoraj trochę wołowiny i tłustych zapiekanych ziemniakow. Przepłaciłam to ryczeniem z bólu i ogromnymi wzdęciami. Jestem jak nabrzmiały balon i strasznie boję się tej wagi.
Chce tylko powiedzieć, że cokolwiek pokaże, nie załamię się.
Mam swój cel. Jego osiągnięcie zajmie mi tylko trochę więcej czasu.