czwartek, 20 czerwca 2024

#85 Tożsamość

Cały czas piszę tu o pogubieniu się, ale właśnie tak się czuję. Czuję że po takim czasie z zaburzeniami odżywiania, nie wyjdę nigdy z tego. Potrafię albo jeść po ok 700 kcal, lub starać się tym nie przejmować i jeść co popadnie. Jakbym każdego dnia była inną osobą. Tym sposobem nie schudnę, ale boję się że przytyję. A do tego dojść już po raz kolejny nie może. Nie tym razem.
Rozmawiałam ostatnią z moją psycholog o tych schematach z przeszłości, które zostały mi w chorej głowie. Miałyśmy też dyskusję o tym, jak opisać anoreksję. Czy bardziej jako uzależnienie, czy zaburzenia obsesyjno- kompulsywne, czy też bliżej jej do depresji, jeśli chodzi o to, że oddziałuje na zachowania. Powiedziała mi też to co wiedziałam od dawna, ale nie wiedziałam, że jest to profesjonalnie badane. W końcu opisali coś takiego jak tożsamość anorektyczna. Chodzi o to, że choroba staje się twoją osobowością, tożsamością. 
Patrząc na dawną mnie, zdecydowanie, to byłam ja. Ja byłam chorobą. Usilnie próbując wiecznie być Aną, czego nigdy nie osiągnęłam.

Dało mi to do myślenia, że ja tego nie chcę. Nie mam zamiaru, ponownie oddać jej mojego życia. Ale i tak ciągnie mnie do tego. Także pogubienie, pogubienie..

Chcę jeść zdrowo, trochę za mało. Ale czuję jakby w mojej głowie był mechanizm, wszystko albo nic. Jemy i nie myślimy, lub myślimy tylko o jedzeniu. I tak w kółko, dzień za dniem tylko to się zmienia. 

Pozdrawiam was cieplutko,
Cassidy

poniedziałek, 3 czerwca 2024

#84 Rozterki

 Przeżyłam ten wielki zjazd rodzinny. Zanudziłam się tam prawie na śmierć, ale trzeba było iść. Zjadłam trochę więcej niż bym chciała, ale nie było tragedii.

Przeraża mnie to, jak szybko mój umysł wraca do choroby. A wraz z nim poczucie winy. Jak mogłam nie myśleć o tym co jem. Przecież ciało jest moją świątynią, a ja ją zniszczyłam. 

Najbardziej martwię się o moją dziewczynę. W ataku paniki, powiedziałam jej przez telefon, że jeśli znowu wpadnę całkowicie w Anę, to lepiej dla niej będzie jeśli ją zostawię. Bardzo to przeżyła, a ja wciąż o tym myślę. Nie chcę żeby ogladała mnie w ciężkim stanie. Z drugiej strony, za bardzo ją kocham, żeby ją odtrącić. Jest jedyną moją podporą w tym wszystkim. Nie wiem, czy dałabym sobie radę bez niej. 

Póki co, plan jest taki: w tygodniu jem jak najmniej, a kiedy jestem u niej na weekendy, staram się jeść więcej. To ją uspokoi. Wiem, że to plan na krótką metę, ale muszę pomyśleć jak to rozwiązać. 


Wstawiam już bilans z dzisiaj, żeby więcej nie zjeść.

Bilans:

- Banan- 140 kcal

- Sałatka 🥗 i kiełbaski - 395 kcal

- Kabanosy roślinne-345 kcal

Razem: 880 kcal


Trzymajcie się cieplutko,

Wasza Cassidy